Prawa natury
Rozdział z książki Clive Staples Lewisa "Bóg na ławie oskarżonych" (Przełożyla Maria Mroszczak, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1993)
"Biedna kobieta - stwierdził mój przyjaciel. - Właściwie nie wiadomo, co powiedzieć, kiedy one mówią w ten sposób. Ona uważa, że jej syn przeżył Arnhem dlatego, że modliła się za niego. Bez serca byłoby jej tłumaczyć, że on naprawdę przeżył, ponieważ stał trochę bardziej w prawo czy w lewo od jakiejś kuli. Kula leciała kursem wyznaczonym przez prawa natury. Nie mogła go trafić. Po prostu przypadkowo stał poza jej torem... i tak przez cały dzień w przypadku każdej kuli i każdego odłamka pocisku. Swoje przeżycie zawdzięcza po prostu prawom natury."
W tym momencie wszedł mój pierwszy uczeń i rozmowa nasza urwała się, lecz później w ciągu dnia musiałem przejść spacerem przez park na konferencję i dało mi to czas na przemyślenie tego zagadnienia. Było zupełnie oczywiste, że jeżeli kula została wystrzelona z punktu A w kierunku B, przy wietrze C, i tak dalej, to poleciała określoną drogą. Lecz czy nasz młody przyjaciel mógł stać gdzie indziej? Czy Niemiec mógł strzelać w innym momencie lub w innym kierunku? Jeżeli ludzie mają wolną wolę, to wydawałoby się, że mogli. Wyłania się z tego raczej dość zagmatwany obraz bitwy pod Arnhem. Cały tok wydarzeń byłby rodzajem jakiegoś amalgamatu wywodzącego się z dwóch źródeł - z jednej strony z aktów ludzkiej woli (które przypuszczalnie mogły być inne), a z drugiej z fizycznych praw natury. I to - jak się wydaje - wystarczyło, aby matka uwierzyła, że jej modlitwy również przyczyniły się do tego, iż jej syn przeżył. Bóg mógł bez przerwy wpływać na wolę wszystkich walczących tak, żeby przydzielić śmierć, rany i przetrwanie w sposób, jaki uważał za najlepszy, jednocześnie pozwalając na to, by pocisk poleciał po swoim normalnym torze.
Ale nie byłem jeszcze całkowicie przekonany co do fizycznej strony tego obrazu. Sądziłem (dość nieprecyzyjnie), że lot pocisku spowodowany jest prawami natury. Ale czy tak jest naprawdę? Przy założeniu, że kula jest wprawiona w ruch, i wzięciu pod uwagę wiatru, przyciągania ziemi i wszystkich innych istotnych czynników, - prawem" natury jest, że kula musi obrać taką drogę, jaką obrała. Lecz przecież przyciśnięcie spustu, boczny wiatr czy nawet ziemia, nie są bynajmniej prawami. Są one faktami lub zdarzeniami. Nie są one prawami, lecz tym, co jest posłuszne prawom. Oczywiście rozważanie przyciśnięcia spustu tylko zaprowadziłoby nas z powrotem do tej strony zagadnienia, która związana jest z wolną wolą. Musimy dlatego wybrać jakiś prostszy przykład.
Prawa fizyki, jak rozumiem, zrządzają, że jeżeli jedna kula bilardowa (A) wprawia w ruch drugą kulę bilardową (B), to pęd stracony przez A równa się dokładnie pędowi zyskanemu przez B. Takie jest prawo. Znaczy to, że istnieje wzór, do którego ruch obu kuł bilardowych musi się zastosować; pod warunkiem, oczywiście, że coś wprawi w ruch kulę A. W tym właśnie jest problem. Prawo nie wprawi jej w ruch. Zwykle robi to człowiek za pomocą kija bilardowego. Lecz człowiek z kijem bilardowym odesłałby nas z powrotem do zagadnienia wolnej woli, więc załóżmy, że kula leżała na stole statku transatlantyckiego i że to, co wprawiło ją w ruch, to był przechył statku. W tym przypadku to nie prawo spowodowało ruch; zrobiła to fala. Fala ta, mimo że poruszała się zgodnie z prawami fizyki, nie była nimi poruszana. Była poruszana przez inne fale i przez wiatr, i tak dalej. Bez względu więc na to, jak daleko wstecz prześledzimy tę historię, nigdy nie natrafimy na prawa natury, które by cokolwiek spowodowały.
Olśniewająco czysty wniosek powstał w tym momencie w mojej głowie: w całej historii świata prawa natury nigdy nie spowodowały żadnego zdarzenia. Są one wzorem, do którego każde wydarzenie musi się zastosować, pod warunkiem tylko, że zostanie ono pobudzone do tego, żeby nastąpiło. Lecz jak to się dzieje, że zostaje ono pobudzone? Skąd się bierze pierwszy ruch? Prawa natury nie są w stanie tu nic pomóc. Wszystkie wydarzenia podporządkowują się im, tak jak wszystkie działania z pieniędzmi podporządkowują się prawom arytmetyki. Dodaj sześć pensów do sześciu pensów, rezultatem z całą pewnością będzie szyling. Lecz arytmetyka jako taka nie wsadzi ci jednego grosza do kieszeni. Jak dotąd wydawało mi się mgliście, że prawa natury są w stanie sprawić, że coś się wydarza. W tym momencie zdałem sobie sprawę, że było to dokładnie tak, jakbym myślał, że można powiększyć swoje zarobki przez dokonywanie na nich działań arytmetycznych. Prawa są wzorem, do którego stosują się wszystkie wydarzenia; przyczyny wydarzeń należy szukać gdzie indziej.
Można to zamknąć w stwierdzeniu, że prawa natury tłumaczą wszystko z wyjątkiem przyczyny wydarzeń. Lecz jest to raczej potężny wyjątek. Prawa, w pewnym sensie, pokrywają całość rzeczywistości z wyjątkiem - no cóż, z wyjątkiem tego nieprzerwanego wodospadu prawdziwych wydarzeń, który tworzy rzeczywisty świat. One tłumaczą wszystko z wyjątkiem tego, co zwykliśmy nazywać - wszystkim". Jedyną rzeczą, którą pomijają, jest cały świat. Nie chcę przez to powiedzieć, że znajomość tych praw jest bezużyteczna. Przy założeniu, że możliwe jest potraktowanie istniejącego świata tak jak działającego koncernu, wiedza taka jest przydatna i absolutnie niezbędna do manipulowania nim; na tej samej zasadzie, że jeżeli ma się trochę pieniędzy, arytmetyka jest konieczna do zarządzania nimi. Lecz same wydarzenia czy same pieniądze - to zupełnie inna sprawa.
Skąd w takim razie biorą się konkretne wydarzenia? W pewnym sensie odpowiedź jest łatwa. Każde wydarzenie jest konsekwencją wcześniejszego. Lecz co się dzieje, jeśli prześledzić ten proces wstecz? Nie jest to równoznaczne z pytaniem o to, skąd rzeczy się biorą - jak w ogóle doszło do zaistnienia rzestrzeni i czasu, i materii. Nasz obecny problem nie dotyczy rzeczy, lecz wydarzeń; nie dotyczy on na przykład cząsteczek materii, lecz tej właśnie cząsteczki zderzającej się z tamtą. Umysł, być może, jest w stanie zgodzić się z myślą, że - rekwizyty" dramatu świata jakimś sposobem po prostu istnieją; lecz skąd się bierze sama gra, fabuła?
Ciąg wydarzeń albo miał początek, albo go nie miał. Jeżeli miał, to stajemy wobec czegoś w rodzaju stworzenia. Jeżeli nie miał (założenie, nawiasem mówiąc, trudne do przyjęcia dla niektórych fizyków), to stajemy wobec nieustannego impulsu, który w samej swej naturze jest trudny do zrozumienia dla myśli naukowej. Nauka, kiedy dojdzie do doskonałości, może wytłumaczyć związek każdego ogniwa w łańcuchu z ogniwem je poprzedzającym, lecz samo istnienie łańcucha pozostaje całkowicie niewytłumaczalne. Dowiadujemy się coraz więcej o wzorze. Nie dowiadujemy się niczego o tym, co - podstawia" rzeczywiste wydarzenia do tego wzoru. Jeżeli nie jest to Bóg, musimy przynajmniej nazwać to przeznaczeniem - niematerialnym, podstawowym, jednokierunkowym ciśnieniem, które utrzymuje wszechświat w ruchu.
Jeżeli więc skonstatujemy fakt, że ma miejsce najdrobniejsze wydarzenie (zamiast koncentrować się na wzorze, do którego, o ile przyszło mu zaistnieć, musi ono pasować), naprowadza nas to z powrotem na tajemnicę, która leży poza naukami przyrodniczymi. Z pewnością można uczynić przypuszczenie, że za tą tajemnicą działa jakaś potężna Wola i Życie, jakiś On. Jeżeli tak, to nie ma mowy o jakimkolwiek przeciwieństwie między Jego działaniem a prawami Natury. Wyłącznie Jego działanie dostarcza tym prawom wszelkich wydarzeń stosujących się do nich. Prawa są pustą ramą; to On jest tym, który wypełnia tę ramę - nie od czasu do czasu na szczególnie - opatrznościowe" okazje, lecz w każdym momencie. On, z Jego dogodnego miejsca ponad czasem, może, jeżeli chce, wziąć pod uwagę wszystkie modlitwy w zarządzaniu tym ogromnym złożonym wydarzeniem, jakim jest historia wszechświata. Bowiem to, co my nazywamy mianem - przyszłych" modlitw, dla Niego było zawsze teraźniejsze.
W Hamlecie gałąź się łamie i Ofelia tonie. Czy umarła dlatego, że gałąź się złamała, czy dlatego, że Szekspir chciał, żeby umarła w tym miejscu sztuki? Tak i tak, co wolisz. Alternatywa zasugerowana w tym pytaniu przestaje być prawdziwą alternatywą, kiedy zrozumiemy, że Szekspir tworzy całą sztukę.
[1945]